piątek, 26 sierpnia 2016

Owocowe peelingi na lato - Farmona Tutti Frutti vs Joanna Naturia

Witajcie ;)

Lato już zbliża się ku końcowi (niestety wszystko co dobre szybko się kończy :/), a o tej porze roku zazwyczaj pod moim prysznicem goszczą kosmetyki owocowe, rześkie i odświeżające. Częściej też używam lekkich balsamów, żeli peelingujących, czy wreszcie peelingów, które będą bohaterami dzisiejszego posta :)
W dzisiejszym wpisie postaram się więc porównać dość popularne peelingi dwóch firm. Zapraszam!


Peelingi Tutti Frutti jak i Naturia są zapakowane w buteleczki o pojemności 100ml - to dobre rozwiązanie, jeśli chcemy wypróbować kilka zapachów lub po prostu zabrać je ze sobą na wakacyjny wyjazd.
Jeśli chodzi o wygodę użycia, peelingi z Joanny wygrywają - ich butelka jest płaska i bardziej miękka, przez co wygodniejsza w użyciu, a otwór dozuje odpowiednią ilość produktu.
Peelingi Farmony mają natomiast twardsze buteleczki i większe otwory, a sam produkt jest rzadszy niż poprzedni, więc należy uważać podczas wydobywania, aby nie wylało się go za dużo.


Konsystencja produktu w przypadku Joanny przypomina sorbet, jest on bardziej zbity, nie spływa podczas rozprowadzania. Tak jak widać na zdjęciu - składa się on z dużych, czarnych drobinek i tych drobnych, przezroczystych. Produkt delikatnie drapie, a raczej masuje skórę - mamy uczucie oczyszczenia i gładkości, aczkolwiek nie jest to długotrwały efekt "wow".
Peelingi Farmony są natomiast rzadsze, bardziej wodniste i zawierają mniejsze czarne lub brązowe drobinki, a także te drobne (w tym przypadku w kolorze zielonym czy czerwonym). O dziwo, mimo bardziej spływającej konsystencji, są skuteczniejsze - podczas ich używania bardziej odczuwalny jest efekt "drapania", a skóra po użyciu jest delikatnie zaczerwieniona.
Niewątpliwym plusem obydwu produktów są zapachy - od tych orzeźwiająco owocowych, po bardziej słodkie, np. kawowe (Joanna).


Wersja której zapach bardzo przypadł mi do gustu, czyli grejpfrut - bardzo świeży, orzeźwiający, energetyzujący - idealny na poranny prysznic tuż po przebudzeniu, czy ochłodę po bardzo upalnym dniu :)


Wersja truskawkowa jest natomiast bardziej słodka, przypomina mi też trochę poziomkę :D


Melon i arbuz to kolejna bardzo udana wersja zapachowa - słodycz przełamana świeżością, aż ma się ochotę takie owoce zjeść, tak przyjemny unosi się aromat podczas jego aplikacji :)


I ostatnie już, bardzo słodkie połączenie - wiśnia i porzeczka, kojarzące mi się z lodami wiśniowo-śmietankowymi to zapach, który najmniej mi się podoba, ale owocowa nuta i tak uprzyjemnia używanie :)
Uwaga! z racji tego, że ma spływającą konsystencję a do tego jest czerwony - możemy nim zachlapać wszystko dookoła, więc radzę uważać :P




Recenzja innych wersji peelingów Joanna: TU





Pozdrawiam, Muminek :)

środa, 24 sierpnia 2016

Garnier płyn micelarny z olejkiem - czy taki skuteczny jak go malują?

Witajcie :)

Jakiś czas temu do grona słynnych płynów micelarnych marki Garnier dołączył ten oto produkt - dwufazowy płyn z olejkiem arganowym, który ma za zadanie zmyć nawet najtrwalszy czy wodoodporny makijaż. Miał być hit, postanowiłam więc wypróbować z uwielbienia do różowego płynu, jego nowego olejkowego brata.
A jak zapewnienia producenta mają się do rzeczywistości? O tym poniżej.


Produkt mieści się w butelce o pojemności 400ml, klasycznej już dla miceli tej firmy. Otwór jak i cała butelka są wygodne w użyciu, dozują odpowiednią ilość płynu. W tym przypadku biało-złota kolorystyka opakowania odnosi się do zawartości. Mamy tu przezroczystą fazę wodną i żółtą/pomarańczową fazę oleistą, które należy zmieszać, a następnie wylać produkt na wacik i przystąpić do usuwania makijażu.


Obydwie fazy wyglądają po zmieszaniu tak - tworzą żółty płyn, jednak szybko się rozwarstwiają, po chwili trzeba znowu wstrząsnąć opakowaniem, aby go użyć. Produkt ten niestety posiada zapach - ciężko go do czegoś porównać, ale jest przyjemny i dość mocno wyczuwalny (co jednak w przypadku płynu micelarnego nie jest dla mnie zaletą).


Kilka słów od producenta na temat produktu, z którymi nie do końca się zgodzę.
Płyn micelarny stosuję zawsze do zmycia makijażu z całej twarzy, więc oczy, usta, twarz - zarówno przy delikatnym makijażu, jak i tym mocniejszym (w którym ostatnio częściej gustuję, zwłaszcza jeśli chodzi o usta ;)), więc dobry produkt powinien sobie poradzić w każdej z tych kwestii. W tym przypadku niestety tak nie jest. Testowanie produktu zaczęłam od oczu - tusz i liner, lub tusz i cień, czyli podstawowy makijaż. Niestety produkt sobie nie poradził, rozmazywał makijaż tworząc efekt pandy pod okiem, zamiast po prostu go zmyć, trochę musiałam się też namachać, aby jako-tako usunąć makijaż oka. Gdy już mi się wydawało, że makijaż jest zmyty - użyłam jeszcze wacika nasączonego różową wersją płynu i niestety okazało się, że potwierdziły się moje obawy - płyn z olejkiem zostawił pod okiem "pandę", rozmazał, a nie usunął wszystkiego. W przypadku oczu zdarzyło mi się też zamglenie, płyn nie jest więc taki nietłusty, na twarzy również da się to odczuć. Do oczu użyłam go jedynie kilka razy, bo spowodował podrażnienie (być może jest to też kwestia zapachu). Jeśli chodzi o usta - o ile delikatną szminkę był jeszcze w stanie zmyć, tak z tą mocniejszą sobie nie poradził i również zdarzyło się podrażnienie. Pozostało mi tylko zużywać go do zmywania makijażu twarzy - jednakże oleista, klejąca warstwa którą pozostawia woła o zmycie i dokładniejsze oczyszczenie twarzy chociażby pianką czy żelem.


Podsumowując: Produkt, który miał być idealny do zmywania mocnego, a nawet i wodoodpornego makijażu (w końcu dwufazówki zwykle po to są stworzone) nie poradził sobie nawet z tym delikatniejszym w przypadku oczu, nie wspominając już o ciemnej szmince. Rozmazywanie, pieczenie, uczucie klejącej twarzy, czy zapach - zdecydowanie nie są to dobre cechy płynu micelarnego. Jego zwykły, różowy, "hitowy" brat tym razem wygrał w starciu z produktem, który w założeniu miał być jeszcze skuteczniejszy.


I jeszcze zbliżenie na skład produktu.











Pozdrawiam, Muminek :)

wtorek, 9 sierpnia 2016

Lipcowe nowości

Witajcie ;)

U mnie dziś od rana okropna, deszczowa pogoda - dopiero niedawno trochę się rozpogodziło, ale nadal jest chłodno :/
Postanowiłam więc, że pokażę Wam kolejne nowości, tym razem te z lipca, tak aby mi się gdzieś później nie zapodziały :)



Zakupy Super-Pharm:
- woda termalna Avene 300ml - udało mi się ją kupić w dobrej promocji, z kartą lifestyle za około 33zł
- płyn micelarny L'oreal - czyli coś nowego do wypróbowania :)

(wybaczcie zdjęcie ale aparat mi zwariował i na telefonie wyglądało zupełnie inaczej)

Również w Super-Pharm dorwałam zestaw La Roche-Posay Effaclar - żel do mycia twarzy 50ml i krem Effaclar Duo+ 15ml za 19,99zł - słyszałam o dobrym działaniu tych produktów, a miniaturki skutecznie mnie zachęciły do wypróbowania.


I ostatnia już rzecz z SP - przesyłka z gazetkami, kuponami i garścią próbek - balsam pod prysznic z ziai ma bardzo przyjemny zapach, a kremy matujące to coś akurat do mojej cery ;)


Zakupy z Ziai:
- spray przyspieszający opalanie masło kakaowe - z myślą o moich wiecznie bladych nogach ;)
- maseczka oliwkowa kaolinowa - bardzo lubię i często wracam
- maseczka enzymatyczna - miałam raz i wróciłam, idealna na upały


Zakupy z Rossmanna:
- Sun Ozon, mleczko do opalania z SPF30 - w poprzednim roku miałam 20 z Kolastyny, tym razem zaopatrzyłam się w wyższy filtr ;)
- duże waciki Tami - do zmycia makijażu twarzy w sam raz ;)


Dwa drobne zakupy na wyjazd - nawilżane chusteczki babydream z Rossmanna i maszynka Wilkinson Xtreme3 (kolejna bardzo dobra z tej firmy).


I małe uzupełnienie braków chusteczkowo-wacikowych ;)







Pozdrawiam, Muminek :)

piątek, 5 sierpnia 2016

Nowości czerwca - zakupy i prezenty

Witajcie :)

Po denku miały się pojawić nowości czerwca, ale jak widać wyszedł lekki poślizg i ani się obejrzałam a tu już mamy sierpień ;)
Dzisiaj więc pokażę Wam co nabyłam i co dostałam w czerwcu (jako, że w połowie tego miesiąca obchodzę urodziny :)).


Zakupy:


Na początek kilka produktów na spółkę z mamą:
- szampon Loreal Elseve Nutri-Gloss Luminizer (włosy po nim były miękkie, sypkie i błyszczące, do tego miały ładny zapach i objętość, zdecydowanie wypadł na plus)
- Hegron, lakier do włosów (ja lakierów używam rzadko, zwykle na większe wyjścia, ten daje dobre utrwalenie, ale trzeba uważać z jego aplikacją, aby zbytnio nie posklejać włosów)
- Ziaja intima (kolejna butelka, tym razem wersja z kwasem laktobionowym)
- waciki Cleanic Kindii (bardzo duże, super do zmycia całego makijażu twarzy)


Zamówienie z doz-u:
- zestaw żel i emulsja Provag (coś nowego do wypróbowania, byłam ciekawa emulsji, wzięłam w końcu zestaw)
- Farmona Herbal Care, szampon dziegieć do włosów z łupieżem (czytałam sporo dobrego o szamponie z dziegciem, ma mieć dobry wpływ na przetłuszczające się włosy i zwalczać łupież - pisałam na blogu, że po przygodzie z Sylveco moja skóra głowy nie zareagowała pozytywnie, stąd ten szampon)
- Kej, olejek pichtowy
- Anna, nafta kosmetyczna (olejek i nafta miały posłużyć na pozbycie się zaskórników, głównie na nosie - co z tego wyszło dowiecie się w innym wpisie)


Zakupy z Natury:
- peeling do ciała Farmona melon-arbuz (piękny zapach!)
- pasta Himalaya Sparkly White (od jakiegoś czasu zamierzałam ją wypróbować)
- Dermo Pharma zabieg sos na paznokcie i skórki (dla mnie zupełna nowość, jest to zabieg w postaci nasączonych kapturków na każdy palec)


Zakupy Rossmann i Super-Pharm:
- Żel Gilette Satin Care Dry Skin (chciałam wypróbować coś nowego, ten okazał się na prawdę fajny)
- Pure Queen antybakteryjny spray do rąk o zapachu kokosa (w torebce zawsze muszę mieć coś do dezynfekcji rąk, ten spray się nie lepi i ma piękny zapach!)


Zakupy z Golden Rose:
- Lakier Ice Chic nr. 11 (pierwszy z tej serii w mojej kolekcji, póżniej dostałam jeszcze dwa na urodziny :))
- Lakier WOW! nr. 36 (bardzo letni koral z domieszką bieli)
- Pomadka Matte Lipstick Crayon o nr. 18 (odcienie wpadające w brąz jakiś czas temu spodobały mi się na ustach, więc druga kredka w kolekcji właśnie nieco w tonacji brązu :))


Różności:
- 3 lakiery od koleżanki
- próbki kremu Nivea
- próbki szamponu i odżywki Dove Oxygen Moisture (wspominałam już że bardzo dobrze się u mnie sprawdza :))
- próbki masełek Biolove z Kontigo


Mały koszyczek z Jysk do przechowywania podręcznych kosmetyków.


Czarne okulary z Sinsay (zawsze ciężko mi dobrać okulary do kształtu mojej twarzy, a że trafiły się podobne do moich jasnych, które mi pasują, to od razu zakupiłam).


Tenisówki w stylu marynarskim z H&M - kupiłam je, bo były mi potrzebne tego typu buty "na już" i okazało się, że był to bardzo dobry wybór :) są bardzo wygodne, idealne do t-shirtu, jeansów i biegania po mieście :)


Upolowana na wyprzedaży piękna i pojemna kosmetyczka ze Stradivariusa - składowa prezentu urodzinowego dla siostry, ja również posiadam stamtąd kosmetyczkę (pojawiała się w poście moja wyjazdowa kosmetyczka) i jestem z niej bardzo zadowolona :)


Prezenty:
Prezenty od koleżanek oczywiście kosmetyczne - one wiedzą co lubię najbardziej :D


- peeling myjący truskawka i grejpfrut 
- lakier GR Ice Chic nr. 92
- masełko do ust Biolove granat


- Yves Rocher, żel peelingujący malina z miętą
- Yves Rocher, mleczko do ciała malina z miętą
- Lakier GR Ice Chic nr. 106


- Yves Rocher, szampon w kremie
- The Body Shop, żel pod prysznic papaja


Szczotka Ikoo Home Pacific Metallic to już ostatni z prezentów który chciałam Wam pokazać - wreszcie mam porządną szczotkę, a do tego bardzo ładną i poręczną! :)




Wpadło Wam coś w oko? ;)





Pozdrawiam, Muminek :)