Jak Wam idą przygotowania do Świąt?
Ja przyznam szczerze, że jeszcze się za nic nie wzięłam, jeśli chodzi o porządki i dekorację domu, a czasu już niewiele...
Swoją drogą mogłoby spaść trochę śniegu, łatwiej byłoby poczuć świąteczny klimat dzięki typowo zimowej aurze :)
Ale przechodząc do dzisiejszego tematu - zaprezentuję Wam dwa podkłady, których ostatnimi czasy używam, będzie trochę o ich zaletach ale też i o wadach....zapraszam do dalszej części posta :)
Dane techniczne Pierre Rene:
Mój odcień: 20 Champagne, odcień żółty
Opakowanie: solidna, dość ciężka szklana buteleczka mieszcząca 30ml produktu, zatyczka solidna, nie otwiera się, design opakowania elegancki, profesjonalnyPompka: wygodna, można wydobyć odpowiednią ilość produktu, nie zacina się
Zapach: delikatny, pudrowo-waniliowy
Konsystencja: średnio-gęsta, produkt dobrze się rozprowadza
Cena: 20-30zł w zależności od drogerii, w promocji poniżej 20zł
Dane techniczne Bell:
Mój odcień: 01 Light Beige, odcień beżowy
Opakowanie: lekka, plastikowa buteleczka miesząca 30g fluidu, zatyczka jest dość mała, przez co często lubi spadać, więc należy uważać, aby pompka była czysta (być może trafiła mi się felerna sztuka, a może "ten typ tak ma" ;)), design opakowania prosty, klasyczny
Pompka: działa płynnie, nie zacina się
Zapach: bardziej typowy dla fluidów, niczym się nie wyróżnia
Konsystencja: gęstszy od PR, ale równie dobrze się rozprowadza
Cena: 20-30zł w zależności od drogerii, w promocji poniżej 20zł
Pierre Rene:
Podkład dobrze się rozprowadza. Najjaśniejszy odcień (który posiadam) będzie idealny dla typowych bladziochów - jest bardzo jasny, ma żółte tony i nie ciemnieje na twarzy. Na mojej mieszanej cerze tworzy satynowy efekt tuż po nałożeniu (nos tak czy siak się świeci bez przypudrowania, ale ja już tak mam bez względu na rodzaj podkładu...). To co w nim lubię to na pewno fakt, że całkiem dobrze kryje (efekt możemy sobie stopniować), nie jest ciężki czy tłusty, przez co komfortowo się go nosi. Ma też kilka minusów - lubi podkreślać suche skórki i wszelkie załamania/niedoskonałości (aby to wyeliminować używam gąbeczki - w ten sposób naniesiony podkład ładnie stapia się z cerą), ma też tendencję do ścierania się, zwłaszcza w okolicach nosa, więc wymaga poprawek w ciągu dnia. Ocena: 4/5
Bell:
Ten podkład jest już trochę ciemniejszy, wpadający w beżowe tony i może delikatnie ciemnieć (PR jest teraz dla mnie trochę za jasny, Bell jest w sam raz). Podczas kilku pierwszych użyć skóra faktycznie była matowa po jego aplikacji, później chyba przyzwyczaiła się już do jego stosowania i trochę się świeciła (efekt ten reguluje puder, którego zawsze używam). Jest gęstszy, bardziej treściwy od poprzednika i zapewnia na prawdę zadowalające krycie. Nie podkreśla niedoskonałości, próbowałam go także nakładać na mokro gąbeczką, ale w tej roli nie sprawdził się zbyt dobrze. Z trwałością jest dobrze - ściera się w mniejszym stopniu niż PR, wystarczy więc przypudrować nosek ;) Ocena: 4+/5
Jakich podkładów używacie na co dzień? / Jakie mogłybyście polecić dla bladziochów? ;)
Pozdrawiam, Muminek :)