niedziela, 28 lutego 2016

Zakupy lutego | Yves Rocher | Hebe | Rossmann | Avon.....

Witajcie :)

Zakupy w lutym okazały się trochę większe niż w poprzednim miesiącu, a głównie za sprawą tego, że uzupełniałam braki - część kosmetyków mi się skończyło, niektóre mam aktualnie na wykończeniu (znacie ten moment, kiedy jak jeden produkt się kończy to zaraz też gromadka innych?), więc trzeba było się zaopatrzyć w kilka nowych. Jeśli jesteście ciekawe co mi przybyło - zapraszam do oglądania ;)




W Avonie tym razem skusiłam się na trzy produkty z nowej serii - Treasures Of The Desert peeling, maseczka i krem do rąk z olejkiem arganowym. Olejek do włosów, serum do dekoltu z serii oliwkowej i próbkę nowego zapachu Dreams zamówiłam za 1zł. Byłam ciekawa też lakierów żelowych - wzięłam na początek kolor Very Berry, do tego pędzelek do kuleczek (które kupiłam w poprzednim katalogu) i domówiłam kolejne próbki matowej szminki, które Wam już pokazałam. Recenzje pozostałych produktów będą się z czasem pojawiać.



Do Hebe zwykle nie było mi po drodze, ale niedawno otworzyli je w galerii do której najczęściej zaglądam, więc postanowiłam wstąpić po parę produktów i od razu założyć kartę. Kupiłam do wypróbowania wodę tonizującą z Ziai (bo tonik i woda termalna właśnie mi się kończą), dwa zmywacze z Essence (akurat trafiłam na promocję 1+1 na cały ich asortyment, więc za dwa zapłaciłam 4zł, mam nadzieję, że się sprawdzą, tak jak ultra-zmywacz, który bardzo lubiłam). W promocji były też pomadki Nivea, dawno żadnej nie miałam, pomadki aktualnie też dość szybko zużywam, stąd wersja Hydro Care, bo potrzebuję dobrego nawilżenia.
Trzy próbki zapachów to prezent za założenie karty, a próbki kremu Skin Perfection dostałam za zakupy.



Do Rossmanna robiłam dwa podejścia - chciałam kupić pastę Himalaya, której niestety nie było, więc ponownie zagościł u mnie Elmex, tym razem w większej pojemności. Wzięłam też nowe mydełko o zapachu werbeny i imbiru. Przy okazji następnych zakupów wzięłam jabłuszkową piankę Isany w promocji i mydło w płynie z wyciągiem z alg, którego jeszcze nie miałam.



W Yves chciałam zrealizować ulotkę - początkowo miałam wziąć tylko jeden produkt na -40, ale w końcu wzięłam dwa. Rumiankowy żel do mycia twarzy, bo żel z GP właśnie się kończy oraz olejek do dłoni, którego od dawna byłam ciekawa i uznałam, że teraz mi się przyda. Dobrałam sobie do tego żel o zapachu zielonej herbaty (nowe liście werbeny wydały mi się zbyt intensywne, cytrusowe) i dostałam gratis w postaci próbki kremu Hydra Vegetal.



Niedawno dowiedziałam się, że całkiem niedaleko mam do hurtowni kosmetycznej. Wstąpiłam więc po aceton, waciki bezpyłowe i papierowy, dwustronny pilnik do pozbycia się studniówkowej hybrydy. Kupiłam też efekt syrenki - do czego go wykorzystałam pokażę niebawem.



W Biedronce wzięłam też sprawdzone chusteczki Intimea i ulubione szczoteczki Colgate Max White, wypadają korzystniej cenowo niż np. w Rossmannie.



I na koniec drobny zakup z apteki - maść ochronna z wit. A, wkrótce napiszę do czego ją stosuję.




A jak tam Wasze zakupy w lutym? Drobne, czy raczej poszalałyście? ;)







Pozdrawiam, Muminek :)

piątek, 26 lutego 2016

Odżywka idealna? | Garnier Fructis | Goodbye Damage | do włosów bardzo zniszczonych, z rozdwojonymi końcówkami

Witajcie :)

Dzisiaj będzie o odżywce z którą bardzo się polubiłam, produkty Garnier zwykle dobrze służą moim włosom, co udało mi się potwierdzić również dzięki temu produktowi. Zapraszam na recenzję ;)



Co mówi producent?


Skład:



Co ja myślę o tym produkcie?
Kolor: biały +
Konsystencja: kremowa, średnio-gęsta +
Zapach: śliczny, owocowy, słodko-kwaśny +
Wydajność: dobra, wystarczyła mi na ok. 2 miesiące użytkowania +
Opakowanie: płaska butelka stojąca "na głowie" wykonana z miękkiego plastiku, z zamknięciem na zatrzask; o pojemności 200ml, przyjemna dla oka szata graficzna +
Działanie: Odżywka ma przyjemną, nietłustą konsystencję i bez problemu rozprowadza się na włosach. Do jednego zastosowania na długie włosy wystarczyła mi ilość troszkę większa niż na zdjęciu. Ma piękny, intensywny zapach (niczym sok wieloowocowy), który utrzymuje się na włosach po wysuszeniu a nawet i na drugi dzień. Odżywkę trzymałam na włosach około 5-10 minut, w tym czasie zdążyła rozprawić się z kołtunami powstałymi podczas mycia. Po osuszeniu ręcznikiem włosy dobrze się rozczesywały, a po wysuszeniu były miękkie, gładkie, lśniące, sypkie, puszyste i miłe w dotyku. Produkt nie oblepiał włosów, nie przyspieszał ich przetłuszczania. Dzięki tej odżywce faktycznie polubiłam używanie odżywek po każdym myciu, wcześniej były z tym problemy, bo po niektórych odżywkach pod koniec dnia miałam przyklapnięte włosy. Tą natomiast od początku do końca zużywałam z zadowoleniem.

Czy kupię ponownie?
Tak

Jaka jest moja ocena końcowa?
Bardzo dobra odżywka o przyjemnym zapachu, nie przyspieszająca przetłuszczania włosów.
Ocena: 5/5






Pozdrawiam, Muminek :)

środa, 24 lutego 2016

Yves Rocher | Pur Bleuet | Dwufazowy płyn do demakijażu oczu | z wyciągiem z bławatka bio

Witajcie :)

Dzisiaj troszkę na temat jednego z moich ulubieńców roku - zwykle nie używam osobnego płynu do oczu i do twarzy, makijaż zmywam płynem micelarnym, jednak chęć przetestowania nowego produktu i poznania innego asortymentu YR niż żele, a także pozytywne opinie skłoniły mnie do zakupu tego gagatka. Jeśli jesteście ciekawe jaki ma skład i jak działa - zapraszam poniżej :)



Co mówi producent?
Płyn doskonale usuwa makijaż, nawet wodoodporny. Przed użyciem wstrząsnąć. Stosować za pomocą płatka kosmetycznego. Formuła testowana pod konteolą okulistyczną. Składniki pochodzenia roślinnego: woda z bławatka z ekologicznych upraw z La Gacilly.

Skład:
Aqua, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Isohexadecane, Centaurea Cyanus Flower Water, Methylpropanediol, Propylene Glycol, Hexyl Laurate, Sodium Chloride, Magnesium Chloride, Caprylyl/Capryl Glucoside, Methylparaben, Tetrasodium EDTA, Ethylparaben, Potassium Sorbate, Cl 61565


Co ja myślę o tym produkcie?
Kolor: faza wodna przezroczysta, faza olejna granatowa, po zmieszaniu niebieski +
Konsystencja: wodnista, oleista, niezbyt tłusta +
Zapach: delikatny, neutralny, wyczuwalny bezpośrednio z buteleczki, podczas demakijażu go nie czuć +
Wydajność: przy codziennym użytkowaniu ubywa go dość szybko, natomiast stosowany co kilka dni potrafi wystarczyć na 2-3 miesiące +
Opakowanie: butelka z twardego plastiku mieszcząca 125ml płynu z zakrętką, lepsze rozwiązanie stanowiłoby zamknięcie na zatrzask +/-
Działanie: Płyn jest przede wszystkim delikatny - nawet, gdy zdarzy mi się dotknąć wacikiem do oka czy spojówki nie odczuwam żadnego pieczenia, czy podrażnienia, co jest ogromnym plusem. Jego konsystencja nie jest zbyt tłusta, właściwie gdy nalejemy go na wacik i dotkniemy możemy zauważyć, że wydaje się on suchy, aniżeli tłusty - pozwala to na demakijaż bez nieprzyjemnych odczuć, typu mgła na oczach. Zmieszane fazy dość szybko się rozwarstwiają, stąd koreczek mógłby zastąpić zatrzask, aczkolwiek radzę sobie po prostu przykładając wacik do otworu i ponownie potrząsając. Otwór w butelce jest odpowiedniej wielkości, dozuje taką ilość produktu, jakiej oczekuję, nie przelewa się. Co do samego działania - używam go w kilku przypadkach. Stosowany do zmycia codziennego makijażu oczu (zwykle tusz+cienie lub tusz+kreska) sprawdza się bez zarzutu, dobrze rozpuszcza i zmywa makijaż. W przypadku mocniejszego makijażu wieczorowego lub tuszu wodoodpornego - wystarczy przytrzymać chwilę wacik, aby produkty trochę się rozpuściły i z tym również świetnie sobie radzi. Wypróbowałam go także do zmycia ciemnej, matowej szminki z GR, która okazała się bardzo trwała - płyn nie podrażnił okolicy ust, a pomógł rozpuścić szminkę i pozbyć się koloru.

Czy do niego wrócę?
Tak

Jaka jest moja ocena końcowa?
Bardzo dobry produkt o odpowiednim działaniu.
Ocena: 5/5




Lubicie dwufazówki? Czy może stawiacie na inne formy demakijażu?





Pozdrawiam, Muminek :)

niedziela, 21 lutego 2016

Avon | Matowa szminka True Color | Swatche wszystkich 15 odcieni

Witajcie ;)

Plan zajęć po feriach mocno mnie przytłoczył, musiałam przywyknąć do późniejszego kończenia zajęć, a dodatkowo wieczory zajmują mi poszukiwania auta. W piątek wcześnie rano wyjazd przedmaturalny do Częstochowy, po powrocie padłam i zasnęłam na całe 15 godzin, co rzadko mi się zdarza :) Wczoraj udało mi się zregenerować siły, więc dziś przychodzę do Was z nowym postem ;)

Nowa matowa szminka, o której mowa ukazała się w katalogu 2/2016, a jej próbki rozchodzą się jak świeże bułeczki, więc udało mi się jak na razie dostać 12 spośród 15 kolorów i postanowiłam Wam je już przedstawić.

Według producenta szminka ta:
- ma jedwabistą formułę, nakłada się gładko i lekko
- nie wysusza ust i zapewnia uczucie nawilżenia
- nadaje trwały, kryjący, matowy kolor

Moje spostrzeżenia:
- szminka daje bardziej satynowy efekt, nie jest typowym matem
- faktycznie miękko, gładko sunie po ustach, nie jest tępa
- nie wysusza ust, co w moim przypadku jest bardzo pożądane
- lubi wchodzić w załamania i podkreślać niedoskonałości, przy jej aplikacji trzeba się trochę postarać
- jest mniej trwała od pomadek matowych GR Velvet Matte, szybciej znika z ust
- ma ładny, delikatny, pomarańczowo-migdałowy zapach




Pierwsza trójka to nudziaki: 
- Perfectly Nude (bardzo jasny, wręcz jak korektor - u bladziochów się nie sprawdzi)
- Au Naturale (ten kolor posiada już większą domieszkę brązu, ale nadal jest dość jasny)
- Marvelous Mocha (najciemniejszy z całej trójki, jedyny, który toleruję na swoich ustach, chociaż nudziaki chyba jednak nie są dla mnie ;))



Kolejna trójka to róże:
- Pure Pink (jest podobny do matowej 13 w kredce od GR, chociaż trochę jaśniejszy i posiada bardziej różowe tony)
- Peach Flatters (róż z domieszką brzoskwinki, bardzo przyjemny kolorek nawet na co dzień)
- Vibrant Melon (neonowy róż, propozycja bardziej na lato dla opalonej cery)



Następnie mamy fiolet i dwa róże:
- Ideal Lilac (jasny, rozbielony fiolet)
- Adoring Love (ciemny, brudny róż)
- Ravishing Rose (intensywny malinowy róż, troszkę podobny do ruby kiss, chociaż bardziej różowy, świetnie będzie wyglądał na ustach latem)



I na koniec koral i dwie czerwienie:
- Coral Fever ( na zdjęciu kolor przekłamany, faktycznie jest to koral z dużą domieszką pomarańczu)
- Ruby Kiss (bardzo ładna malinowa czerwień)
- Red Supreme (typowa, klasyczna czerwień)

EDIT:



Ostatnie 3 odcienie:
- Posh Petal (bardzo rozbielony, jasny róż - zbyt jasny dla mnie)
- Splendidly Fuchsia (piękna, neonowa, rzucająca się w oczy fuksja - będzie super latem :))
- Berry Blast (a to z kolei taki odcień bordo, wina, dość chłodny, wyglądam w nim zbyt blado)


Znacie te szminki? A może znalazłyście jakiś kolor odpowiedni dla siebie?
Mi przypadła do gustu połowa z tych kolorów, a jeśli miałabym wybrać ulubioną trójkę to: Red Supreme, Ravishing Rose i Pure Pink to odcienie, które najczęściej będą gościły na moich ustach, bo dobrze się w nich czuję :)






Pozdrawiam, Muminek :)

środa, 10 lutego 2016

Odrobina tropików na przekór zimie | Balea | Tropical Sunshine | żel, lotion i mgiełka do ciała

Witajcie :)

W zasadzie to ta recenzja miała pojawić się sporo wcześniej, bo kosmetyków zaczęłam używać, jak jeszcze słońce mocno dawało o sobie znać, ale w międzyczasie nazbierało mi się trochę zdjęć i pomysłów na inne recenzje, że trochę o niej zapomniałam. Postanowiłam jednak dzisiaj napisać co nieco o moich pierwszych kosmetykach Balea, które udało mi się wygrać w rozdaniu. Czy zachwyciłam się nimi tak jak inni i czy mam ochotę na więcej? O tym dowiecie się w dalszej części posta :) Zapraszam.




Żel:

Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Coco-Glucoside, Sodium Lauroyl Glutamate, Glyceryl Oleate, Glycerin, Inulin, Lecithin, Polyquaternium-7, Citric Acid, Styrene/Acrylates Copolymer, Propylene Glycol, Sodium Sulfate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Parfum, Citronellol, Limonene, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol, Cl 47005, Cl 19140, Cl 42051, Cl 14720, Cl 28440

Żel zamknięty jest w butelce mieszczącej 300ml produktu, z zamknięciem na zatrzask. Nie ma problemu z wydobyciem czy otworzeniem żelu. Grafika całej serii egzotyczna, przyjemna dla oka, obrazuje nam jakiego zapachu możemy się spodziewać. Żel jest średniogęsty, o ciekawym, zielonym zabarwieniu  i świetnym zapachu! Czuć w nim świeże, kwaśno-słodkie owoce (mango, pomarańcza), które przynoszą orzeźwienie podczas porannego prysznica, czy też w ciepłe dni. Żel dość szybko się zużywa (chociaż przyczyniła się do tego także moja mama, zwykle nie używa moich żeli, ale jak widać zapach przypadł jej do gustu ;)), nie podrażnia, nie uczula, ani nie wysusza. Zapach nie utrzymuje się na skórze po użyciu, jego przedłużeniem mogą być produkty, które opiszę poniżej. Myje i przyjemnie pachnie, czyli spisuje się jak na żel przystało :) Ocena: 4+/5


Lotion:

Skład: Aqua, Ethylhexyl Stearate, Helianthus Annuus Hybrid Oil, Glycerin, Parfum, Polyglyceryl-3, Diisostearate, Carbomer, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Phenoxyethanol, Benzyl Alcohol, Citronellol, Limonene, Geraniol, Sodium Hydroxide

Lotion zamknięty jest w miękkiej tubce zamykanej na zatrzask o pojemności 200ml, tutaj również nie ma problemu z wydobyciem produktu. Co najważniejsze lotion faktycznie jest lotionem, czyli ma lekką, "wodnistą" konsystencję. Dobrze się rozprowadza, szybko wchłania i nie klei się - jest idealny, gdy np. się spieszymy, dobrze sprawdzał się również w gorące dni, czy po depilacji nóg - nie podrażnił, ukoił i wygładził skórę. Na pewno nie jest to produkt, który nawilża długotrwale, jest to raczej efekt lekkiego nawilżenia, wygładzenia i nadania przyjemnego, świeżego zapachu skórze. Ocena: 4/5


Mgiełka:

Skład: Aqua, Alcohol Denat, Polysorbate-20, Parfum, Panthenol, Allantoin, Citronellol, Limonene, Geraniol, Citric Acid

Mgiełka mieści się w 200ml butelce z atomizerem, który działa bez zarzutu. Jest bardzo wydajna, używam jej od lata, a jeszcze nie zużyłam połowy produktu. Mgiełka stanowiła dobre odświeżenie podczas gorących letnich dni, używam jej także po kąpieli i zastosowaniu dwóch poprzednich produktów oraz wieczorami (nie noszę jej w torebce, bo zajmuje za dużo miejsca). Zapach jest również przyjemny, energetyczny, dobrze wyczuwalny, natomiast po kilkunastu minutach się ulatnia, więc nie jest trwały. Ocena: 4/5



Podsumowując: Główną zaletą kosmetyków Balea jest ich zapach - intensywny, przyjemny, ładna szata graficzna oraz dobre działanie. Ja chętnie zapoznam się z innymi ich produktami i wariantami zapachowymi.




Znacie to trio? Lubicie kosmetyki Balea?





Pozdrawiam, Muminek :)

sobota, 6 lutego 2016

Nowości stycznia

Witajcie :)

Po podsumowaniu zużyć przyszedł czas na nowości. W styczniu jeśli chodzi o zakupy przodował Avon, udało mi się jeszcze odwiedzić Drogerie Natura i sklep Ziaja, które to drobne zakupy pokazywałam już TU. Spełnione zostało też moje "chciejstwo" na ten rok (o tym, co planuję kupić w tym roku będzie osobny post). Zapraszam do dalszej części posta ;)





W Naturze przed studniówką kupiłam sprawdzoną farbę oraz nowość marki Seyo, czyli żurawinowe mydełko, które to produkty mogłyście zobaczyć już w denku. Wzięłam jeszcze jedwab w sprayu również z myślą o studniówce, ale zapomniałam go użyć (no tak, cała ja ;)). Nie miałam pomysłu na zmywacz, więc w koszyku wylądował mały truskawkowy Sensique (chociaż za nimi nie przepadam) oraz do wypróbowania gąbki do demakijażu, które akurat były w promocji.



Zamówiłam:
- piankę nutraeffects (od dawna byłam jej ciekawa)
- spray chroniący kolor (nowość)
- krem do stóp granat i czekolada
- perfumy little black dress (dawno ich nie miałam, a zapach jest bardzo elegancki i kobiecy)
- pefrumy Mesmerize (nowość, poleciały do koleżanki, dla mnie trochę za słodkie, ale opakowanie mają śliczne!)
- perfumy premiere luxe (na dzień babci)
- Anew program liftingujący okolice oczu (na dzień babci)
- Anew bogaty krem odżywczy
- perełki rozświetlające
- bransoletka z perełek z literką N


A tutaj śliczne opakowanie perełek rozświetlających i bransoletka z poprzedniego zdjęcia.


Dostałam też dwie próbki nowego męskiego zapachu Homme i zamówiłam 5 próbek matowej szminki (chciałam zamówić wszystkie, ale były już wykupione, może tym razem się uda i Wam pokażę ;)).


I na koniec przewodnik po świecie zapachów i kremach nutraeffects wraz z próbkami.



I coś, co od dawna chciałam mieć, czyli tajniki makijażu od Red Lipstick Monster! 
W grudniu podczas zakupów prezentowych wraz z koleżankami, przeglądałam ją w matrasie i mówiłam jednej z nich jak to fajnie byłoby tą książkę mieć. Ona nawet nie wiedziała kim jest autorka książki, a tematyką makijażową zbytnio się nie interesuje, więc gdy ją dostała, pamiętała, że mi się podoba i po przeczytaniu postanowiła mi ją oddać :)




Jesteście czegoś z moich nowości ciekawe? ;)






Pozdrawiam, Muminek :)

czwartek, 4 lutego 2016

Projekt denko | nr. 15 | styczeń

Witajcie ;)

Styczeń już za nami, pora więc na podsumowanie tego co zużyłam. Tym razem denko wyszło przyzwoite jak na jeden miesiąc, więc jestem zadowolona :) Zazwyczaj w denku pojawiał się też jakiś zapach, tym razem nie udało mi się zużyć żadnego, a kolekcja ostatnio trochę się powiększyła, więc muszę nad tym popracować w lutym :)




1. Loreal, Casting Creme Gloss, krem koloryzujący, brąz 400 - moja ulubiona farba, w ulubionym kolorze, ze świetną odżywką; KUPIĘ PONOWNIE
2. L'Biotica, Biovax, intensywnie regenerująca maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania - na początku byłam z niej nawet zadowolona, później zmieniłam o niej zdanie, zdarzyło jej się obciążać włosy, a na długości były suche i matowe, do tego jej zapach nie był zbyt przyjemny, a po czasie się zmienił, więc wyrzuciłam resztki, recenzja: TU; NIE KUPIĘ PONOWNIE
3. Garnier, Ultra Doux, miodowy szampon regenerujący do włosów osłabionych, łamliwych - szkoda, że te szampony są u nas tak trudno dostępne (podobnie jak wersja jeżynowa), bo bardzo dobrze oczyszczają, a do tego pięknie pachną! miodowy był słodki, kremowy, a włosy podczas mycia były zmiękczone, podobnie jak przy szamponie Equilibry, jak spotkam na pewno KUPIĘ PONOWNIE
4. Isana, Oil Care, odżywka do włosów zniszczonych i suchych - to pierwsza odżywka, którą udało mi się wykończyć równo z szamponem, zazwyczaj zostają mi one na dłużej, ta jednak była dość rzadka, więc szybciej się skończyła, miała przyjemny zapach, była w porządku do codziennego stosowania, chociaż "efektu wow" nie czyniła, a włosy nie były po niej idealnie błyszczące i gładkie, więc NIE KUPIĘ PONOWNIE; recenzja: TU
5. Isana, Oil Care, szampon do włosów zniszczonych i suchych - dobrze oczyszczał, obficie się pienił, miał bardzo przyjemny zapach (taki sam jak odżywka), nie przyspieszał przetłuszczania i był wydajny; recenzja: TU; KUPIĘ PONOWNIE


6,7. Rexona, Aloe Vera, antyperspirant w sprayu - dobrze chroni, odświeża, ma ładny zapach, nie podrażnia; KUPIĘ PONOWNIE
8. Elmex, Sensitive Plus, pasta - dla moich wrażliwych zębów i dziąseł sprawdza się na prawdę dobrze; KUPIĘ PONOWNIE
9. Lactacyd, Femina, płyn do higieny intymnej - swego czasu bardzo go lubiłam, ostatnio jakoś mniej mi służył, więc robię sobie od niego przerwę; MOŻE KUPIĘ PONOWNIE
10. Yves Rocher, peelingujący żel, jabłko z anyżem - miał świeży, fajny zapach, dobrze mył, oczyszczał i się pienił, nie podrażnił, nie uczulił, z uwagi na dostępność NIE KUPIĘ PONOWNIE; recenzja: TU
11. Tołpa, modelujący balsam ujędrniający do ciała - miał przyjemny, świeży zapach roślinny, lekką, wodnistą konsystencję, dość szybko się wchłaniał, ładnie wygładzał i napinał skórę, obecnie nie jest już dostępny, więc NIE KUPIĘ PONOWNIE
12. Ziaja, bio-żel pod oczy i na powieki, zmniejszający obrzęki, szałwiowy - nie używałam go zbyt często, więc muszę wyrzucić, bo się przeterminował, po nałożeniu trochę się kleił, a gdy dostał się do oka, nie było to zbyt przyjemne...delikatnie napinał skórę; NIE KUPIĘ PONOWNIE


13. Seyo, żurawinowa muffinka, mydło w płynie - mydło kupione w naturze, miało słodki, żurawinowy zapach, który chyba wyjątkowo się domownikom spodobał, bo zniknęło zaledwie w tydzień; MOŻE KUPIĘ PONOWNIE
14. Isana, mydło zimowe - miało beżowy kolor i bardzo słodki, karmelowo-waniliowy zapach, było przyjemne, chociaż mnie nie porwało, aby kupować kolejne; NIE KUPIĘ PONOWNIE
15. Linda, świąteczne chwile, mydło o zapachu piernika - mocny, momentami męczący, przesłodzony aromat, po kilku użyciach trochę zelżał i był przyjemniejszy, jednak jego pomarańczowy brat o wiele bardziej mi się spodobał; NIE KUPIĘ PONOWNIE


Tradycyjnie też chusteczki Intimea i fioletowe waciki Carea (chociaż ostatnio coś się popsuły, są gorszej jakości i się rozwarstwiają...).


I kilka lakierowych wyrzutków, które już się rozwarstwiły/wyschły.





To by było na tyle ;) 
A jak tam Wasze denka? 







Pozdrawiam, Muminek :)