piątek, 29 kwietnia 2016

Drugi tydzień promocji -49% w Rossmannie - co kupiłam?

Witajcie ;)

Na kolejną turę promocji znowu wybrałam się pierwszego dnia, w godzinach porannych. Praktycznie wszystko co chciałam było, jedynie zamiast żelu do brwi Lovely, kupiłam ten z Wibo (tamte zostały tylko 2 i na dodatek były otwarte :/).


- Eveline Advance Volumiere serum do rzęs (wzięłam do wypróbowania)
- Wibo Eyebrow Stylist brązowy żel do brwi (produktów do brwi w ogóle nie używałam, ale postanowiłam to zmienić ;))
- Wibo Growing Lashes tusz do rzęs (powrót po latach)
- Lovely Curling Pump Up tusz do rzęs (uwielbiam i zawsze do niej wracam!)
- Wibo eyeliner czarny (uzupełnienie braku, idealna konsystencja, głęboka czerń - to lubię)




A Wy na co się skusiłyście podczas tygodnia "oczy"? ;)







Pozdrawiam, Muminek :)

piątek, 22 kwietnia 2016

Sylveco | Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany + Wygładzająca odżywka do włosów, czyli naturalne składy nie dla każdego....

Witajcie :)

Wiecie co jest ciekawszego od nauki do matury?
Pisanie posta na bloga :D
Ale jak tylko go napiszę, to obiecuję, że pędzę się uczyć, bo czas pędzi nieubłaganie...

Jedząc śniadanie stwierdziłam, że zrobiłabym dziś na obiad naleśniki ze szpinakiem, bo całkiem dawno ich już nie jadłam, a podobno robię (nie chwaląc się) bardzo dobre :)
Oczywiście szpinaku brak, fety też - więc wskoczyłam w samochód i pojechałam do Biedronki (btw. szpinak nawet był w promocji :P). I powiem Wam, że tak dobrego zaopatrzenia w mojej B. dawno już nie widziałam - półki wypełnione różnymi produktami (a w weekendy zwykle pustki) i to na co zwróciłam uwagę:
- Cotton Balls! - czyli słynne kulki w nowych kolorach w cenie 39,99zł
- dużo książek w kieszonkowym wydaniu, kryminały, horrory np. Stephena Kinga w cenie 9,99zł/szt.
- kosmetyki (małe peelingi z Farmony, zestaw Jantar szampon+wcierka za 14,99zł, 3-paki wacików w nowym wydaniu, żele OS i inne)
- bardzo ładne wiosenne bluzki i baleriny
- no i mnóstwo akcesoriów na grilla, bo przecież sezon już się rozpoczął :)
Więc jeśli jesteście zainteresowane czymś z powyższych to polecam odwiedzić B. ;)



Ale, ale! Wracając do tematu posta - dzisiaj będzie trochę o duecie, o którym swego czasu było dość głośno - czyli o szamponie i odżywce z Sylveco. Sama czytając pozytywne opinie o nim, postanowiłam się skusić, gdy w Minti zauważyłam jego promocyjną cenę i wypróbować na własnych włosach. Trochę czasu już minęło, odkąd zaczęłam tych produktów używać i właściwie mogę się już z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami. Zapraszam na recenzję ;)


Zacznę może od opakowania, bo obydwa produkty mają identyczne. Jest to butelka z miękkiego plastiku o pojemności 300ml, wąska, wygodna w użytkowaniu. Etykiety są matowe, więc nie wyślizguje się z dłoni. Grafika i kolorystyka opakowania bardzo fajna, rysunki obrazują to, co znajduje się w składzie produktu. Zamknięcie na zatrzask otwiera się sprawnie nawet mokrymi dłońmi, ale po jakimś czasie wieczko od szamponu mi się ułamało.




Szampon ma lekko żółte zabarwienie i jest mętny. Konsystencja płynna, żelowa, dość rzadka. Zapach jest przyjemny, cytrusowy (kojarzy mi się z cytrynowym radlerem ;)). Szamponu używałam przez około 3 tygodnie, na początku na zmianę z innym (czyli co drugie mycie Sylveco). Pieni się dość dobrze, jednak jest to taka bardziej "sztywna", tępa piana (jeśli wiecie co mam na myśli), na jedno mycie trzeba użyć większej jego "kropli". Włosy oczyszcza bardzo dobrze, są one wręcz skrzypiące, ale też splątane - bez odżywki się nie obejdzie. Po jego użyciu były świeże, odbite od nasady - nawet mogłam pominąć mycie na drugi dzień.  Taki efekt niestety nie trwał zbyt długo. Po jakichś dwóch tygodniach stosowania zauważyłam u siebie łupież - nie byłam pewna, czy pojawił się on akurat po tym szamponie, bo przecież używałam go na zmianę. Odstawiłam tamten, tego użyłam jeszcze z 3 razy, aby się upewnić....i faktycznie łupież był spowodowany właśnie tym produktem, do tego swędziała mnie skóra głowy, a pod koniec dnia włosy były przyklapnięte i nieświeże. Odstawiłam więc go i zaczęłam się ratować szamponem przeciwłupieżowym - teraz już jest w porządku, ale to co mi zafundował było na prawdę niemiłym doświadczeniem. Aktualnie służy mi tylko i wyłącznie do mycia pędzli - i tu się sprawdza super, bo idealnie domywa wszelkie nawet najmocniejsze zabrudzenia :) Wprawdzie nie po to kupiłam ten szampon, ale szkoda mi wyrzucić te 2/3 opakowania do kosza....


Poniżej możecie dowiedzieć się jaki ma skład:






Odżywka jest koloru białego z perłowym połyskiem. Zarówno kolorem, jak i zapachem przypomina mi...korę brzozy, czyli nie jest to mój wymarzony aromat, ale jeśli produkt miałby dobre działanie - jestem w stanie przymknąć na to oko, zwłaszcza że jest to produkt naturalny. Na szczęście aromat ten nie utrzymuje się na włosach po wysuszeniu. Konsystencja rzadka, trochę jakby klej w płynie. Aby faktycznie poczuć, że coś robi trzeba jej nałożyć na prawdę sporo (na szczęście nie jest tłusta) i wmasować we włosy. Jeszcze gdy włosy są mokre, jest całkiem w porządku - wygładza je, natomiast po osuszeniu ręcznikiem są już sztywne, ciężkie do rozczesania, a po wysuszeniu nie widać zbytniej różnicy jak po użyciu samego szamponu Sylveco bez niej. Tak więc odżywka również na moich włosach się nie spisała, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Na razie stoi na półce w łazience i zastanawiam się jak ją spożytkować.


I jeszcze rzut oka na skład:



Warto też wspomnieć, że produkty mają dość krótką przydatność do zużycia (kilka miesięcy), u mnie jest to sierpień jeśli chodzi o szampon i lipiec - odżywka.



Podsumowując: Produkty, mimo początkowo dobrych efektów okazały się zupełnie nie dla mnie i ponownie już do nich nie wrócę.





Stosowałyście ten duet? Jak się u Was spisał?
P.S. Zastanawiam się nad zmianą nazwy bloga - co o tym sądzicie?
Czy jednak muminek Wam się dobrze kojarzy i przy nim pozostać? ;)
Czekam na Wasze opinie :)





Pozdrawiam, Muminek :)

czwartek, 21 kwietnia 2016

Pierwszy tydzień promocji -49% w Rossmannie, czyli wrażenia z zakupów, porównanie cen i moje skromne zdobycze

Witajcie :)

Zapewne wiele z Was skorzysta z trwającej obecnie promocji na kosmetyki kolorowe. Ja do Rossmanna wybrałam się już pierwszego dnia, czyli wczoraj, bo kilka dni wcześniej zaplanowałyśmy z koleżankami "dzień zakupów", czyli była rundka również po innych sklepach (o tym co jeszcze kupiłam napiszę w zakupach kwietnia).

Rossmann do którego się wybrałam jest raczej mało oblegany, stwierdziłam że tak będzie i tym razem, ale na wszelki wypadek wybrałam się do niego niespełna 2 godziny po otwarciu. I rzeczywiście - przy szafach było zaledwie kilka klientek, a co ważniejsze - dwie przemiłe Panie pracujące w R. nadzorowały, czy aby kosmetyki nie są otwierane i służyły pomocą czy to przy doborze koloru, czy też jeśli danego kosmetyku nie było na półce (chociaż o tej porze szafy były jeszcze pełne, jedynie jaśniejszy odcień pudru który kupiłam był już ostatni i poprosiłam o pomoc w wydobyciu go z końca szafy ;)).
Testery były dostępne, na spokojnie mogłam sobie porównać np. kolory korektorów trzech różnych marek, które mnie interesowały, podkładu również.
Jeśli chodzi o puder i obydwa korektory - tu miałam pewność, że nie były one otwierane (zabezpieczenie w postaci naklejek, kartonik), podkłady nie miały też umazanych nakrętek, nie były rozlane, więc i w przypadku mojego trafiłam na świeżą sztukę ;)

Tak więc jeśli chodzi o obsługę, jakość produktów dostępnych w szafach, dostępność testerów - jestem jak najbardziej zadowolona :) Kolorówki nie kupuję "na zapas", więc akurat mogłam się zaopatrzyć w to, czego potrzebowałam w niższej cenie. Całe moje zakupy z pierwszego tygodnia prezentują się tak:


- podkład Rimmel Lasting Finish Nude: cena regularna: 28,99zł, po rabacie: 14,78zł
- puder Eveline Anti-Shine Complex: cena regularna: 14,39zł, po rabacie: 7,33zł
- korektor Wibo Camouflage: cena regularna: 11,29zł, po rabacie: 5,75zł
- korektor Eveline Art Scenic  kryjąco-rozświetlający: cena regularna: 14,99zł, po rabacie: 7,64zł

Każda z tych rzeczy to dla mnie nowość, podkład i korektor z Eveline ciekawiły mnie już od jakiegoś czasu, natomiast puder i kamuflaż z Wibo wybrałam już w drogerii.



Kamuflaż jest dostępny (z tego co się zorientowałam) w jednym odcieniu i dla bardzo jasnej karnacji nie będzie odpowiedni, tutaj zbliżenie na niego:


Jest gęsty, kremowy i ma praktyczne, małe opakowanie otwierane na zatrzask - zapowiada się ciekawe testowanie :)


Jeśli chodzi o ceny regularne kosmetyków w Rossmannie podczas trwania promocji - uważajcie na nie, porównajcie sobie produkty, które chcecie kupić z innymi drogeriami, bo może być tak, że w R wyjdzie drożej.


Dla przykładu (porównanie cen z wczoraj):
Cena regularna podkładu Rimmel, który kupiłam w R., w Kontigo wynosi niecałe 19zł (we wtorek podczas promocji kosztował on trochę ponad 13zł), w Rossmannie jak napisałam wyżej cena regularna to 28,99zł (po rabacie 14,78zł), w Hebe cena regularna wynosiła natomiast 25,99zł - podczas promocji nadal jest to cena korzystna, jednak bez niej jest to różnica dość spora, bo aż 10zł (między Kontigo a Rossmannem).
Podobnie ma się sprawa z pudrem Maybelline Affinitone - w Rossmannie jego cena regularna wynosi 30,99zł (po rabacie kosztowałby 15,80zł), a w Hebe w cenie regularnej był on za trochę ponad 18zł (akurat była promocja, więc cena około 11zł).




Planujecie zakupy w R czy raczej tym razem odpuszczacie? :)






Pozdrawiam, Muminek :)

piątek, 15 kwietnia 2016

Nowości marca czyli uzupełnienie braków

Witajcie ;)

Jak Wam minął tydzień?
Mi dość szybko, bo ani się obejrzałam, a tu już piątek ;) ale też dość intensywnie - w końcu zbliża mi się koniec roku szkolnego, ostatnia szansa na poprawienie ocen, czas się przygotowywać do matury, bo nadchodzi już wielkimi krokami.....

Na rozluźnienie i chwilę oddechu od tego szkolnego pędu i nauki postanowiłam przygotować dla Was kilka postów i oczywiście post, który pojawia się zawsze po denku - zakupy z lekkim opóźnieniem ;)
W marcu kupowałam głównie produkty które mi się kończyły lub były niezbędne, więc nie ma tu jakichś typowych zachcianek ;)





Kilka zakupów z Avonu - katalog 3:
- żel pod prysznic Senses Indulgent 
- NOWOŚĆ intensywnie zmiękczający balsam do stóp 50ml
- Advance Techniques, spray termoochronny
- Advance Techniques, kuracja "gładkość jedwabiu"
- czarna kredka do oczu z gąbeczką
- pędzelek do korektora
- trzy próbki matowej szminki (wszystkie odcienie zobaczycie TU)


Rossmann podejście pierwsze, czyli uzupełnienie braków mydeł. Mydełko rabarbarowe to nowa edycja limitowana, kostki Alterra od dawna już znam, nowością jest dla mnie lawendowe (nie przepadam za zapachem lawendy, jednak muszę przyznać, że to mydełko ma bardzo przyjemną woń). Mydło antybakteryjne Isany to kostka o dość klasycznym zapachu, nie wysusza dłoni, dobrze oczyszcza, chociaż szybko się kończy. Wróciłam też do chusteczek Facelle.


Podejście drugie - przy okazji zakupów dla rodziców wzięłam chusteczki domol zapobiegające farbowaniu (wcześniej nie zwracałam na nie uwagi, a faktycznie działają!) i Rexona Shower Clean w sprayu.


I ostatnie podejście do Rossmanna - maszynki Wilkinson Sword 3-ostrzowe dla odmiany po 2-ostrzowych Venus, zobaczymy jak się sprawdzą :)


Drobny zakup z Hebe - maseczki Lomi Lomi w płacie akurat były w promocji za połowę ceny, więc stwierdziłam, że sprawdzę co to za cudo :)
Acerola została ze mną, granat dostała siostra :)


Do Ziai wstąpiłam po kolejny płyn - tym razem wersja nawilżająca, a do wypróbowania dorzuciłam maseczkę-peeling enzymatyczny, którą mogłyście zobaczyć już w denku.


W Yves Rocher zakupiłam tylko szampon przeciwłupieżowy z wyciągiem ze skórki granatu (niebawem dowiecie się jaki szampon spowodował u mnie taką niemiłą niespodziankę...) i odebrałam ręczniczek do twarzy.


W Kauflandzie wrzuciłam do koszyka nawilżane chusteczki Wickies Soft (bo jak widziałyście wszystkie które miałam już zużyłam, przydają mi się zwłaszcza podczas porannego makijażu).
W E-glamour kupiłam też puder Stay Matte w odcieniu 01, by zapełnić lukę po sypkim Wibo ;)


W aptece zakupiłam pastę cynkową, by sprawdzić czy na mnie zadziała, a na stronie Vichy zamówiłam darmowy zestaw próbek dostosowanych do mojego typu cery.


Szybki wypad do Ikei zaowocował dwoma nowymi szarymi świecznikami (mam już dwa białe) oraz białą podstawką. Używam ich jako świeczników, ale także do trzymania w nich pędzli, drobnych kosmetyków, czy chociażby długopisów ;)





A co Wam ciekawego przybyło w marcu? :)







Pozdrawiam, Muminek :)

niedziela, 10 kwietnia 2016

Projekt denko | nr. 16 | luty-marzec

Witajcie :)

Denko miało pojawić się tydzień temu, ale pech chciał, że popsuła mi się myszka, a touchpad w moim laptopie od dawna szwankuje, w dodatku mam zapadnięty jeden klawisz - tyle się namęczyłam tworząc tego posta, że dobrnęłam do połowy i stwierdziłam, że póki nie kupię nowej myszki to nawet się do laptopa nie dotykam ;)

Dzisiaj przybywam więc do Was ze sporym, dwumiesięcznym denkiem - jeszcze pod koniec lutego w koszyczku były 3-4 produkty, a do końca marca zużyte kosmetyki prawie nie mieściły się już w koszyku :)






1. Marion, spray termoochrona+objętość - włosy po jego użyciu łatwiej się rozczesywały, działanie ochronne pewnie też jakieś miał, natomiast denerwował mnie ciągle zacinający się atomizer; recenzja: TU ; NIE KUPIĘ PONOWNIE
2. Isana, Oil Care, olejek do włosów - stosowałam głównie do zabezpieczania końcówek, kilka razy użyłam też na całe włosy przed myciem i ładnie się po nim prezentowały, był mega wydajny; recenzja: TU; MOŻE KUPIĘ PONOWNIE




3. Uriage, woda termalna - była w porządku, aczkolwiek nie stosowałam jej na tyle regularnie, aby stwierdzić co dokładnie o niej myślę, recenzja pojawi się pewnie jak poużywam kolejnej sztuki; KUPIĘ PONOWNIE
4. Ziaja, liście manuka, tonik zwężający pory - był bardzo wydajny, pory stawały się trochę mniej widoczne po jego użyciu, a skóra była stonizowana, aczkolwiek nie wiem, czy po jakimś czasie nie powodował u mnie nowych niespodzianek na twarzy...; recenzja:  TU; NIE KUPIĘ PONOWNIE
5. Yves Rocher, Sebo Vegetal, oczyszczający płyn micelarny - nie dało się go używać ani do oczu, ani do ust, bo powodował podrażnienie, zużyłam do twarzy i nie planuję powrotu; recenzja: TU; NIE KUPIĘ PONOWNIE
6. Yves Rocher, Pur Ble:uet, dwufazowy płyn do demakijażu oczu z bławatkiem bio - dobrze zmywał zarówno wodoodporne jak i zwykłe tusze, kredki, linery, a także produkty do ust; recenzja TU; KUPIĘ PONOWNIE
7. Kolastyna Young, żel oczyszczający do mycia twarzy - bardzo dobrze się spisywał, recenzja niedługo się pojawi; KUPIĘ PONOWNIE
8. Green Pharmacy, delikatny żel do cery mieszanej i tłustej, zielona herbata - kiedyś miałam już ten żel i z braku pomysłu do niego wróciłam, bo wcześniej dobrze się spisywał, teraz ma trochę inny skład, jest rzadszy (przez co też mniej wydajny) a stosowany codziennie mocno wysuszał mi skórę; recenzja (poprzedni skład) TU; NIE KUPIĘ PONOWNIE




9. Ziaja, intima, kremowy płyn z kwasem askorbinowym przeciw podrażnieniom - miał przyjemny, świeży zapach, był łagodny, dość szybko się skończył ale to dlatego, że miałam w tym pomocnika ;) ; KUPIĘ PONOWNIE
10. Yves Rocher, żel pod prysznic i do kąpieli kokos - dość wydajny, kremowy, dobrze się pienił...więcej o nim będzie w recenzji ;) ; MOŻE KUPIĘ PONOWNIE
11. Balea, Tropical Sunshine, żel pod prysznic - świeży, orzeźwiający zapach, dobrze myje, nie podrażnia, średnio wydajny; recenzja: TU ; MOŻE KUPIĘ PONOWNIE
12. Balea, Tropical Sunshine, lotion do ciała - delikatnie nawilżał i pozostawiał przyjemny, lekko kwaśny zapach owoców na skórze, nietłusty, idealny do użycia przed wyjściem; recenzja: TU ; MOŻE KUPIĘ PONOWNIE
13. Puma, Jam, perfumy w atomizerze - zapach miałam już dość długo i trochę mi się znudził, nie jest zbyt charakterystyczny, nawet nie mam do czego go porównać, nie był też zbyt wytrzymały; NIE KUPIĘ PONOWNIE




14. CleanHands, żel antybakteryjny do rąk, z aloesem - dobrze oczyszcza dłonie, jednak przeszkadza mi trochę jego mocny zapach, znam inne żele tego typu, więc NIE KUPIĘ PONOWNIE
15. Oriflame, Veryme, New York, krem do rąk - bardzo ładny, perfumowany zapach, ale nawilżenie bardzo krótkotrwałe i znikome ze względu na lekką, wodnistą, spływającą konsystencję; NIE KUPIĘ PONOWNIE
16. Yves Rocher, Spicy Vanilla, krem do rąk - sprawdził się u mnie, będzie recenzja, mam jeszcze większe opakowanie, więc NIE KUPIĘ PONOWNIE
17. Yves Rocher, Spicy Vanilla, żel do mycia rąk - również dobrze się spisywał, będzie recenzja razem z kremem; NIE KUPIĘ PONOWNIE
18. Isana, Ahoj morze!, mydło w płynie - miało zapach świeżego prania, było gęste i żelowe, lubiło wysuszać; NIE KUPIĘ PONOWNIE
19. Isana, mydło specjalne, antybakteryjne - to mydełko w kostce kupiłam po raz pierwszy, nie zawiera sodium tallowate, tak jak i mydła z Alterry, przyjemnie pachnie klasycznym mydłem, dobrze oczyszcza, nie powoduje wysuszenia, chociaż trochę za szybko się kończy; KUPIĘ PONOWNIE




20. Bausch&Lomb, Bio True, płyn do soczewek - bardzo dobry płyn, delikatny dla oczu, dobrze usuwa wszelkie zabrudzenia z soczewek, które mogę nosić praktycznie cały dzień bez efektu suchości czy nieostrości; KUPIĘ PONOWNIE
21. Starazolin Hydrobalance, krople do oczu - niezastąpione krople nawilżające, które stosuję, gdy czuję suchość czy pieczenie oczu;  KUPIĘ PONOWNIE
22. Fitview (marka własna szkla.com), soczewki miesięczne - odkąd często poruszam się własnym autem, ponownie zaczęłam nosić soczewki, z tych początkowo byłam zadowolona, jednak później zauważyłam ich minusy - są dość twarde, pod koniec miesiąca nie są już tak dobre jak wcześniej, zachodzą mgłą, ciężko je zdjąć z oka...wydaje mi się także, że są trochę za małe dla mojego oka (wcześniej miałam dobrane w Vision Express soczewki iWear o tej samej średnicy, więc tym się kierowałam, aczkolwiek tamte i te nie sprawdziły się odpowiednio...); NIE KUPIĘ PONOWNIE
23. Bausch&Lomb, Soflens 59, soczewki miesięczne - te soczewki kupiłam trochę "w ciemno", do wypróbowania, aczkolwiek czytałam wcześniej o nich pozytywne opinie i szczerze mówiąc u mnie najlepiej się sprawdzają :) mają większą średnicę od poprzednich, ale zauważyłam, że dobrze się dopasowują i nie czuć ich na oku, są bardziej miękkie, delikatne i podbarwiane (łatwiej je znaleźć :P), mogę je nosić nawet do późnego wieczora bez dyskomfortu, a cały miesiąc ich właściwości pozostają bez zmian, do tego mają przystępną cenę; KUPIĘ PONOWNIE





24. Alterra, granat, pomadka do ust - dobrze sprawdziła się w okresie zimowym, zabezpieczając usta przed wiatrem, chłodem, na lato nie kupię, bo jest dość tłusta i szybko się rozpuszcza, ale jesienią-zimą pewnie wrócę; recenzja zbiorcza pomadek: TU; KUPIĘ PONOWNIE
25. Isana, żurawina, pomadka do ust - natłuszczała, nabłyszczała, miała przyjemny zapach; NIE KUPIĘ PONOWNIE
26. Coca-Cola Vanilla, pomadka do ust - działanie jak poprzedniczka, lubiłam za zapach; MOŻE KUPIĘ PONOWNIE
27. Avon, Care, balsam do ust z woskiem pszczelim - natłuszczał usta, miał śliczny ciasteczkowy zapach, trochę jeszcze go zostało, ale ze względu na termin wylądował w koszu; NIE KUPIĘ PONOWNIE
28. Flos-Lek, wazelina do ust waniliowa - natłuszczała, nawilżała i regenerowała usta, wiatr czy chłód dzięki niej był im nie straszny :) do tego przyjemny, delikatny zapach, ze względu na datę również wyrzucam nie do końca zużytą; KUPIĘ PONOWNIE




29. Wibo, czarny eyeliner - bardzo ładna, głęboka czerń, odpowiednia konsystencja, wygodny pędzelek; KUPIĘ PONOWNIE
30. Wibo, electric blue eyeliner - śliczny granatowy kolor, wygodny pędzelek, wyrzuciłam ze względu na termin, zresztą powtórzył mi się :); KUPIĘ PONOWNIE
31. Wibo, fixing powder, puder sypki półtransparentny - dawał naturalne wykończenie makijażu, ale niestety nie matowił na zbyt długo - po około 2 godzinach już dość mocno się świeciłam, nie podobało mi się też to, że miał dość intensywny zapach, na plus jego wydajność; NIE KUPIĘ PONOWNIE
32. Eveline, tusz big volume lash - miał ciekawą szczoteczkę, ładną czerń, efekt na rzęsach codzienny, zadowalający, niestety szybko wysechł; MOŻE KUPIĘ PONOWNIE
33. Maybelline, master drama chromatics, kredka do oczu - zupełnie nie mój kolor, dziwnie się w nim czułam, dlatego aby nie zalegała, trafiła do kosza; NIE KUPIĘ PONOWNIE




Peeling enzymatyczny (dla mnie nowość) i maseczki Ziaja (TU) sprawdziły się bardzo dobrze, do próbek kremu z serii manuka podeszłam z rezerwą, ale świetnie wysuszyły i pomogły zagoić się grupie krostek, która pojawiła się po podrażnieniu na mojej twarzy. Do tego próbka perfum Avon Cherish (mam pełne opakowanie :)) i kremu Nivea, który niczym specjalnym się nie odznaczył.




Chusteczki, maszynki i waciki z powyższego zdjęcia - wszystko dobrze się u mnie sprawdziło :)






I to by było wszystko ;) Znacie coś z mojego denka?









Pozdrawiam, Muminek :)