Zdążyłam już wrócić do zdrowia, a od poniedziałku intensywnie powtarzałam najważniejsze informacje do egzaminu - teoria na pewno zdana, sprawdzałam tego samego dnia z kluczem odpowiedzi, na wyniki egzaminu praktycznego będę musiała jednak poczekać do 30 marca, ale jestem dobrej myśli :)
Teraz tylko, a właściwie aż przygotowania do matury, a później zasłużone wakacje :)
Dzisiaj chciałabym Wam opisać dwa produkty z limitowanej serii TBS, które możecie teraz dorwać na wyprzedaży. Masła mogłyście zobaczyć już w kilku moich denkach, natomiast żel to dla mnie "nowość" (no dobra, wyciągnęłam go z zapasów, ale wcześniej żeli TBS nie miałam :P). Zapraszam więc na recenzję ;)
Żel Glazed Apple:
Skład: Aqua/Water/Eau, Sodium Laureth Sulfate, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Parfum/Fragrance, Benzyl Alcohol, Sodium Chloride, PEG-150 Distearate, Mel/Honey/Miel, Polysorbate 20, Citric Acid, Salicylic Acid, Disodium EDTA, Limonene, Sodium Hydroxide, Sorbic Acid, Pyrus Malus Fruit Extract/Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Linalool, Denatonium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Cl 19140, Cl 42090, Cl 17200
Opakowanie żelu to dość prosta butelka z zamknięciem na zatrzask, miesząca w sobie 250ml produktu. Jabłkowa grafika dodaje jej uroku. Zamknięcie butelki jest dość solidne, nie chcąc połamać sobie paznokci czasami muszę się posiłkować w inny sposób, aby je otworzyć. Otwór przez który wydobywamy żel jest niewielki i dozuje nam produkt przy mocniejszym ściśnięciu butelki, co jest na plus, bo produkt nie wylewa się, możemy odmierzyć sobie odpowiednią jego ilość. Żel jest gęsty, ma delikatnie galaretowatą konsystencję i intensywny, zielony kolor. Bardzo dobrze rozprowadza się na ciele i pieni, nie powoduje podrażnień, nie uczulił mnie. Zapach jest intensywny, zielone jabłuszko przełamane słodyczą, czyli dokładnie taki, jakiego możemy się spodziewać zarówno po nazwie, jak i obrazku na opakowaniu. Jest bardzo przyjemny dla nosa, jego woń unosi się podczas kąpieli, natomiast po niej jest słabo wyczuwalny na skórze, ale w łazience czuć go jeszcze przez jakiś czas. Ocena: 4/5
Masło Glazed Apple:
Skład: Aqua/Water/Eau, Butyrospermum Parkii Butter/Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Sesamum Indicum Seed Oil/Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, C12-15 Alkyl Benzoate, Ethylhexyl Palmitate, Glycine Soja Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil, Cera Alba/Beeswax, Dimethicone, Pyrus Malus Seed Oil/Pyrus Malus (Apple) Seed Oil, Sucrose, Theobroma Cacao Seed Butter/ Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Orbignya Oleifera Seed Oil, Parfum/Fragrance, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Xanthan Gum, Tocopherol, Disodium EDTA, Limonene, Sodium Hydroxide, Linalool, Citral, Citric Acid, Cl 19140, Cl 42090
Opakowanie to plastikowy pojemnik, dość szeroki o wysokości, która nie utrudnia wydobycia produktu. Mam wersję 50ml, masło można kupić też w pojemności 200ml i takie opakowanie również jest wygodne w użytkowaniu, gdy w opakowaniu jest jeszcze sporo produktu, nie trzeba dłubać w nim paznokciami. Produkt ma lekko zielony kolor i jest gęsty, ma zbitą konsystencję (chociaż nie aż tak jak np. wersja shea którą miałam), która może zmieniać się pod wpływem temperatury. Masełko dobrze się rozprowadza, nie jest tępe, a maślane i kremowe, dzięki czemu dość szybko możemy zaaplikować kosmetyk. Skóra po jego użyciu jest nawilżona, miękka, elastyczna. Radzi sobie nawet z miejscami, które są narażone na nadmierne wysuszanie - kolana, łokcie. Zaaplikowane wieczorem utrzymuje naszą skórę odpowiednio nawilżoną następnego dnia. Dość szybko się wchłania, wystarczy zaczekać 10-15 minut po jego użyciu. Zapach jest delikatniejszy niż w przypadku żelu, bardziej stonowany, słodki, nie wyczuwam w nim kwaskowości jabłka. Utrzymuje się na skórze i przenosi się na piżamę, przy czym jest subtelny. Ocena: 5/5
Miałam również mini masełko Frosted Cranberry (niestety nie zrobiłam zdjęć do recenzji), którego właściwości były identyczne jak jabłuszka, natomiast zapach (po wstępnym zachwycie) nie spodobał mi się podczas użytkowania, czułam w nim aromat róży...natomiast domownicy dopytywali się, czy przypadkiem nie użyłam piwa zamiast masła do ciała, bo taki zapach czują :D No cóż, może po prostu ten zapach kolidował z moją skórą ;)
Pozdrawiam, Muminek :)
Muminku wakacje już niedaleko a maturę zdasz z pewnością:)Produktów tych nigdy nie widziałam ale lubię taki zapach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, czas do wakacji szybko zleci, zwłaszcza, że w tym roku szybciej je rozpoczynam ;)
UsuńOby tak było! :)
Nigdy nic nie miałam z TBS i w sumie szczególnie nie kusiły ich produkty, ale ten zapach bym wypróbowała - jestem go ciekawa :) Ile dałaś za nie? :)
OdpowiedzUsuńKupowałam obydwa produkty w tamtym roku, ale z tego co pamiętam żel kosztował ok.12-13zł, a masełko 10zł.
UsuńIch produkty trochę podrożały, na fb widziałam, że żel na wyprzedaży kosztuje 19,90zł, małe masełko podejrzewam, że może kosztować około 2-3 złote więcej niż dałam za swoje ;)
Wyglądają całkiem ciekawie :) I juz czuje ten zapach ^^
OdpowiedzUsuńZapach śliczny, z wyglądu też urocze :)
UsuńBardzo interesuje mnie zapach ;)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz jabłuszko to polecam ;)
UsuńProdukty bardzo przyjemnie wyglądają, niestety nie lubię zapachu kandyzowanego jabłka :/. Pozdrawiam BlackLine <3
OdpowiedzUsuńRozumiem, każdy ma inne gusta, stąd też różne kombinacje zapachów na święta zapewniają nam sklepy kosmetyczne :)
UsuńBrzmi smakowicie, chociaż ja akurat nie jestem fanką zapachu jabłka w kosmetykach. Z TBS chyba najbardziej lubię masło Papaya i jeszcze malinowe :)
OdpowiedzUsuńJa tych dwóch zapachów jeszcze nie znam, bardzo podobało mi się natomiast masełko shea :)
Usuńteż kupiłam sobie masełko z tej serii , bosko pachnie
OdpowiedzUsuńOj tak :)
UsuńBardzo lubię zapach jabłka w kosmetykach. Niedawno kupiłam moje pierwsze masło TBS. Zapach mohito mnie po prostu urzekł, ale już szykuję się na kolejne.
OdpowiedzUsuńOoo ciekawa jestem jak pachnie mohito :)
UsuńAkurat jabłko mnie aż tak bardzo nie kusi jak inne zapachy tej marki :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, mają tak szeroki wybór, że można przebierać w różnych bardziej "egzotycznych" wariantach ;)
UsuńNie ciekawi mnie ta edycja limitowana.
OdpowiedzUsuńRozumiem, dla każdego znajdzie się coś mniej lub bardziej ciekawego ;)
Usuńzapach musi być boski!
OdpowiedzUsuńOj tak, jeśli ktoś lubi jabłuszko to zapach go z pewnością zadowoli :)
UsuńMiałam masło tylko z shea i się nie zachwyciłam zwłaszcza zapachem ;) Choć mam ochotę wypróbować te kosmetyki to jednak jakoś nam nie po drodze póki co ;)
OdpowiedzUsuńA ja z kolei shea polubiłam i to bardzo!
UsuńTaki urzekający, nienachalny, lekko męski...mmm :)
A ja z kolei shea polubiłam i to bardzo!
UsuńTaki urzekający, nienachalny, lekko męski...mmm :)
Nie pogardziłabym tym masełkiem.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, piękny zapach i dobre właściwości nawilżające to jest to ;)
UsuńJa niestety nie lubię zapachu/ aromatu jabłka w kosmetykach.
OdpowiedzUsuńNie każdy musi lubić to samo :)
UsuńOj, podoba mi się ta edycja :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam masła z TBS, jabłko musi mieć piękny zapach <3
OdpowiedzUsuńIch masełka są świetne!
UsuńI ma! :)
Ich masełka są świetne!
UsuńI ma! :)
Chętnie bym przetestowała żel :)
OdpowiedzUsuńZa masłami nie przepadam, ale żel z chęcią bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńŻelek też fajny :)
Usuńod dawna mnie kusi zakup w the Body Shop,no ale w Kraku nie ma stacjonarnego sklepu...byłam w Warszawie i obwąchałam trochę rzeczy-są fajne,ale nie miałam zbytnio funduszy i wyszłam z niczym... :(
OdpowiedzUsuńNo tak, minusem z pewnością jest dostępność ich produktów :/
UsuńI cena też nie jest niska, dlatego pozwalam sobie na TBS raz na jakiś czas, w dodatku w promocji ;)
Ja Frosted Cranberry miałam pełną wersję 200 ml i nawet kupiłam kolejne pełnowymiarowe :)) Może faktycznie koliduje z Twoją skórą :) A to jabłuszko strasznie chciałam wypróbować, ale jakoś nie miałam okazji do kupna :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, chociaż nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło...
UsuńOstatnio pokochałam żele pod prysznic TBS i pragnę więcej, nawet mój chłopak się pod tym podpisuje :D Glazed apple to zapach, który najbardziej podoba mi się z limitki, ale sam na sam we własnej łazience jeszcze go nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńW TBS faktycznie można się zakochać :)
UsuńMi też jabłko spodobało się najbardziej, chociaż i śliwką bym nie pogardziła ;)
Miałam to jabłuszkowe masełko i byłam zadowolona ale nic nie przebije wersji kokosowej i z masłem shea :)
OdpowiedzUsuńMasło shea miałam, super zapach!
UsuńAle kokoska jeszcze nie, a aromat kokosowy uwielbiam, więc będę musiała się zaopatrzyć :)