czwartek, 1 maja 2014

Turkish Thermal Baths - o maseczce którą pokochałam :)

Witajcie w ten piękny, słoneczny, majówkowy dzień :D

Maseczkę tą zakupiłam w ofercie łączonej z żelem pod prysznic i szamponem w Avonie.
Coś mnie ostatnio wzięło na maseczki (o czym przekonacie się także w najbliższym poście zakupowym :P), więc 2-3 razy w tygodniu nakładam je na twarz i korzystam z chwili relaksu ;) W tej notce przeczytacie o maseczce, od której się zaczęło i która zdecydowanie będzie moim numerem 1. Przygotujcie się na dłuuuugaśny post :D


Co mówi producent?
Oczyszczająca maseczka do twarzy z glinką z tureckiej łaźni termalnej. 
Sposób użycia: 
Nałożyć cienką warstwę maseczki na twarz, omijając okolice oczu i ust. Pozostawić około 5 minut - do czasu, aż maseczka zaschnie lub jej kolor zmieni się na różowy. Dokładnie spłukać i osuszyć twarz.

Skład
Aqua, Hydrated Silica, Ethylhexyl Palmitate, Propylene Glycol, Glycerin, Isoceteth-20, Cocamidopropyl Betaine, Titanium Dioxide, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Parfum, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Dimethicone, Disodium EDTA, Menthyl Lactate, Moroccan Lava Clay, Amber Extract, Olea Europea (Olive) Fruit Extract, Potassium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Cl 77491, Cl 77492, Cl 77499



Co ja myślę o tym produkcie?
Maseczka jest zamknięta w dużej jak na tego typu produkt tubce - 75 ml, co starczy na pewno na dłuugo - po kilku użyciach ubytek nie jest widoczny. Opakowanie ma elegancki design, z zamknięciem na zatrzask, które niestety przy używaniu maseczki dość szybko się brudzi, gdyż produkt zasycha. Jest to maseczka zawierająca marokańską glinkę Rhassoul, dzięki której maseczka zasycha, tworząc "maskę" na twarzy, utrudniającą np. uśmiechanie się, czy poruszanie ustami, co mi jednak nie przeszkadza, gdyż po nałożeniu jest czas na relax a nie na rozmowy ;) Konsystencja oczywiście gęsta, zbita. Oprócz glinki w składzie znajdziemy także wyciąg z bursztynu oraz oliwki. Maseczka ma kolor brązowy - taka mleczna czekoladka, po zaschnięciu przybiera natomiast barwę beżowo-różową. Zapach jest ciężki, lekko męski, kojarzący się z zapachami "afrykańskimi", lekko pudrowy - idealny do wieczoru spa przy świeczce. Trzymam ją na twarzy dłużej, niż zaleca producent, ok. 10-15 minut, po czym zmywam najpierw używając wacika, później już wody/wody z żelem. Trzeba jednak uważać, aby sobie nie zachlapać łazienki czy umywalki, z powodu jej koloru. Twarz po takim zabiegu jest oczyszczona (widać to zwłaszcza na nosie - pory są mniej widoczne, gdy maska jest jeszcze zaschnięta na twarzy, w miejscach w których mamy zatkane pory pojawiają się ciemniejsze kropeczki - sebum wyciągnięte przez maskę), odświeżona, gładka, promienna, delikatna i zmatowiona. Maska nie powoduje podrażnień, ani pieczenia - jest idealna zwłaszcza dla cer tłustych i mieszanych.

(Tuż po aplikacji)

(Ok.10-15 minut po nałożeniu)

Czy do niego wrócę?
Tak, zdecydowanie

Jaka jest moja ocena końcowa?
Bardzo fajna maseczka o świetnym działaniu i przyjemnym zapachu
Ocena: 5/5

Uwielbiam i polecam - na pewno skuszę się na inne wersje maseczek z Avonu.
A wy - znacie/lubicie? Dajcie znać ;]


Pozdrawiam, Muminek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz